Ubuntu Dapper czy Debian Sid jest lepszy na desktop?
Jeżeli się znasz na linuksie to Debian, i tutaj:
- serwer: stable/testing (zależy jak Ci pasuje)
- desktop: testing/unstable (to drugie ze względu na nowsze pakiety i jak czasami (mi się taka sytuacja zdażyła tylko raz) zabraknie odpowiednich pakietów w testing)
- przyszły deweloper Debiana : unstable
Jeżeli się nie znasz na linuksie to Ubuntu. Jednak Ubuntu ma masę ograniczeń. W zasadzie jest to system do instalacji i odrazu działania. Jednak standardowo nie znajdziesz gcc, kodeków do filmów etc.
Wybór należy do Ciebie
- serwer: stable/testing (zależy jak Ci pasuje)
- desktop: testing/unstable (to drugie ze względu na nowsze pakiety i jak czasami (mi się taka sytuacja zdażyła tylko raz) zabraknie odpowiednich pakietów w testing)
- przyszły deweloper Debiana : unstable
Jeżeli się nie znasz na linuksie to Ubuntu. Jednak Ubuntu ma masę ograniczeń. W zasadzie jest to system do instalacji i odrazu działania. Jednak standardowo nie znajdziesz gcc, kodeków do filmów etc.
Wybór należy do Ciebie
Uważam, że oba systemy są dobre. Kiedyś używałem RH, potem SUSE, potem bardzo długo Debiana (od Slink do Sarge). I teraz używam Ubuntu. Dlaczego przeszedłem? Ano dlatego, że zmieniłem sprzęt na amd64, a w tym czasie Sarge nie miał na niego swojej wersji. Tak to w ten sposób stałem się szczęśliwym (a czasem trochę mniej) posiadaczem Warty Hedgehog. Szczerze powiedziawszy nie odczułem zbyt wielkiej różnicy (poza tym, że na dzień dobry wywaliłem Gnome i zainstalowałem Fluxboksa), ale to może dlatego że jako były użytkownik Debiana obce mi były (i są) narzędzia typu synaptic. Jedynym mankamentem okazała się słabo rozwinięty biarch - wersje 32 bitowe bibliotek były skąpe. No nic na horyzoncie pojawił się Hoary, więc wypadało by aktualizować system, co też uczyniłem (aktualizacja z sieci). Oczywiście (czego się spodziewałem) większość lokalizacji poszło w powietrze. No nic bywa. Następnie nadszedł czas na Breezy - tak samo aktualizacja z sieci. I tutaj to już nie było "No nic bywa", niejeden szewc byłby dumny z mojego słownictwa. Totalnie rozwalone lokale, niestartujące iksy (przez lokale - bo fonty wywaliło), żrący się "usługa" nvidii ze sterownikiem ze strony nvidii - kasowanie ustawień na starcie i wiele wiele innych kwiatków, które mi umknęły z pamięci. Jeszcze skromniejsze biblioteki 32bit. Cóż na Dappera już nie bardzo mam ochotę i chyba wrócę z powrotem do Debiana.
Oczywiście moje perypetie z Ubuntu są związane z tym, że nie jestem "typowym" jego użytkownikiem, tzn. wszystkie ustawienia ręczne itp. Myślę, że gdybym nim był to i problemów z kolejnymi aktualizacjami byłoby mniej - no ale już chyba nie potrafię, to za trudne dla mnie.
Generalnie potwierdza się opinia wyżej: świeży użytkownik -> Ubuntu, bardziej zaawansowany -> Debian.
Oczywiście moje perypetie z Ubuntu są związane z tym, że nie jestem "typowym" jego użytkownikiem, tzn. wszystkie ustawienia ręczne itp. Myślę, że gdybym nim był to i problemów z kolejnymi aktualizacjami byłoby mniej - no ale już chyba nie potrafię, to za trudne dla mnie.
Generalnie potwierdza się opinia wyżej: świeży użytkownik -> Ubuntu, bardziej zaawansowany -> Debian.
Nie zgodzę się że Debian nie nadaje się dla ludzi nie znających się na Linuksie. Debian był (i jest) moją pierwszą dystrybucją. Fakt, że początki z Debianem nie sa może za przyjemnie ale za to potem, to hoho
Moje zdanie: Debian nie jest dla leniwych/nie umiejących korzystać z Googli, FAQw czy manów/lubiących wszystko od A do Z na tacy i automagicznie. Debian jest dla ludzi z pasją (k***a, ale to brzmi).
//edit
Nie klnij
Kaka'
Moje zdanie: Debian nie jest dla leniwych/nie umiejących korzystać z Googli, FAQw czy manów/lubiących wszystko od A do Z na tacy i automagicznie. Debian jest dla ludzi z pasją (k***a, ale to brzmi).
//edit
Nie klnij
Kaka'
-
- Beginner
- Posty: 207
- Rejestracja: 26 czerwca 2006, 01:49
- Lokalizacja: Kraków za firewallem
Dostosowywanie Debiana do swoich potrzeb jest rzeczywiście bardzo łatwe, ale powinno się to robić "in Debian way", trudno to wytłumaczyć. Ale polega to ogólnie na nie grzebaniu gdzie tylko popadnie, są pewne szczególnie czułe miejsca, gdzie w zasadzie wszystko zrobiomy.
Zamiast ręcznego grzebania w różnych plikach są odpowiednie narzędzia (zacznijmy od dpkg-reconfigure pakiet, programiki update-*, i rozne deb*, dh*), które się o to za nas zatroszczą, tak aby potem przy upgradzie, nie było płaczu i zgrzytania zębami.
Nie powinno się grzebać przenigdy (no chyba że się absolutnie nie da) w /etc/init.d/ zmieniać tylko ustawienia powinno się w /etc/default/.
Tak samo wszystkie programy "nie-w-deb"(tm), powinno się instalować w /usr/local albo /opt , to pozwoli uniknąć różnych zgrzytów.
To samo z jądrem, niestandarwodymi sterownikami, rozbudowanymi skryptami sieci, firewall, integracją różnych rzeczy "po swoiemu".
Można to wszystko zrobić.
Istnieją setki innych takich "właściwych i eleganckich, właśnie debianowych" trików, i przez lata się ich człowiek uczy.
Oczywiście polecam Debiana.
Zamiast ręcznego grzebania w różnych plikach są odpowiednie narzędzia (zacznijmy od dpkg-reconfigure pakiet, programiki update-*, i rozne deb*, dh*), które się o to za nas zatroszczą, tak aby potem przy upgradzie, nie było płaczu i zgrzytania zębami.
Nie powinno się grzebać przenigdy (no chyba że się absolutnie nie da) w /etc/init.d/ zmieniać tylko ustawienia powinno się w /etc/default/.
Tak samo wszystkie programy "nie-w-deb"(tm), powinno się instalować w /usr/local albo /opt , to pozwoli uniknąć różnych zgrzytów.
To samo z jądrem, niestandarwodymi sterownikami, rozbudowanymi skryptami sieci, firewall, integracją różnych rzeczy "po swoiemu".
Można to wszystko zrobić.
Istnieją setki innych takich "właściwych i eleganckich, właśnie debianowych" trików, i przez lata się ich człowiek uczy.
Oczywiście polecam Debiana.