Ponieważ temat podobny nie będę zakładał nowego wątku (no, chyba że nikt nie odpowie). Najpierw krótka historia.
Dawno temu (będzie ze 4 lata) na świeżym wówczas komputerze postanowiłem postawić Windows XP + Debiana. Pamiętając problemy, z którymi borykałem się gdzie indziej zrobiłem tak: utworzyłem (z poziomu Windowsa) 3 partycje podstawowe i dwie partycje rozszerzone, pozwalając aby ten system zostawił sobie miejsce gdzie trzeba.
Pierwsza partycja miała być systemowa Windows XP (NTFS), druga do współdzielenia plików (początkowo FAT32), reszta na potrzeby Linuksa.
Postawiłem Windows XP, spod niego sformatowałem drugą partycję, następnie na reszcie zainstalowałem Debiana (na małej trzeciej podstawowej /boot, reszta - swap i / odpowiednio na hda5 i hda6) Dodam, że de facto hda6 było pod LVM i dopiero na tym stał / Niestety w Debianie skopałem coś przy instalacji (bodajże pakiet fonty się wysypywał - to chyba jeszcze Sarge był), dość, że praktycznie z Debiana nie korzystałem.
W efekcie z Debiana nie korzystałem. Z Windowsem nie było żadnych problemów.
W międzyczasie Debian zaczął obsługiwać NTFS, więc partycję hda2 sformatowałem (z Windowsa) na NTFS. Działała bez trudu jako "dysk D" przez spory kawałek czasu (będzie jakieś dwa lata).
Jako że ostatnio Windowsy mnie coraz bardziej wkurzały dojrzałem do całkowitego przejścia na Linuksa. Niestety moja T¯ jeszcze nie, więc muszę mieć dwa systemy. Postanowiłem, że nie będę się bawił w
aktualizacje przez dwie wersje Debiana, tylko postawię go od zera. Tak zrobiłem, zainstalowałem Debiana 5.0 (Lenny). Jak się później okazało z płytką nie wszystko było w porządku, przez co nie chciał mi łobuz LVM obsłużyć, ale sformatowałem na czystego ext2, zaciągnąłem paczki z sieci i poszło.
Szczęśliwy, że doprowadziłem dzieło do końca odpaliłem Windowsa, a tam... nie ma partycji D. Sprawdziłem co wyświetla manager dysków. Miejsce jest oznaczone jako zdrowa partycja NTFS, ale nic nie można zrobić. No dobra, mogę usunąć, ale to mnie średnio zadowala. Szybki restart, tym razem na Linuksa, sprawdzam - wszystko jest. Zamontowałem - dane są Uf. Zgrałem (część na płytkę, część na hda6), wróciłem na Windowsa. Format partycji. Jest, oczywiście pusta.
Dziś (całość robiłem wczoraj) odpalam
Windows i partycji nie ma. ,,Zjadłem cukierka''. Sprawdzam w
managerze - widzi jak poprzednio, znów nic nie mogę zrobić. Wracam pod linuxa, sprawdzam, jest ok. Oto wynik z fdiska:
Kod: Zaznacz cały
Disk /dev/hda: 120.0 GB, 120034123776 bytes
255 heads, 63 sectors/track, 14593 cylinders
Units = cylinders of 16065 * 512 = 8225280 bytes
Disk identifier: 0x12841283
Device Boot Start End Blocks Id System
/dev/hda1 1 5099 40957686 7 HPFS/NTFS
/dev/hda2 5100 9846 38130277+ 17 Hidden HPFS/NTFS
/dev/hda3 * 9847 9850 32130 83 Linux
/dev/hda4 9851 14582 38009790 5 Extended
/dev/hda5 9851 9974 995998+ 82 Linux swap / Solaris
/dev/hda6 9975 14582 37013728+ 83 Linux
No i co ja mam teraz z tym zrobić?
PS.
Po pierwsze - QTParted flagę hidden i zobaczę co to da. Po drugie (jeśli pierwsze nie pomoże) - USUNÊ partycję spod
Windows i założę nową. Jak to nie pomoże - proszę o pomoc. Będę meldował.