Pierwsza dystrybucja - moja przygoda z Linuksem
Ale na tym nie ma flasha... Ale na tym nie ma Internetu, tylko jakiś dziwny firefox... Ale na tym trzeba się logować (przeglądarka nie zna haseł)... Ale pasjansa nie ma...
I takich "ale" jeszcze wiele się znajdzie, które zniechęcą użytkownika. Po za tym znając życie i tak mało kto będzie o tym wiedział, nie wejdzie to do produkcji, a jak wejdzie, to już to Asus tak ulepszy, że do niczego się nie nada. Ludzie jak korzystają z komputera to chcą by to wszystko było dla nich znane. Z tego zresztą powodu ja od wujka dostałem Eee PC - ponieważ jemu nie odpowiadał Xandros (dawno nie widziałem takiego prostego GUI, było na poziomie mniej więcej telefonu komórkowego, niesmartphone). I co z tego, że jest ikonka jest podpisana "Internet" a nie "Firefox", "Odtwarzacz Audio" a nie "Amarok" itp. Jest to inne od tego co znają, i dlatego nie będą chcieli tego zaakceptować. No chyba, że ktoś jest cokolwiek obeznany z komputerem. Ale wtedy okaże się, że program.exe nie chce się odpalać, albo jakoś dziwnie chodzi (ponieważ przez wine).
Nie, takie gotowe distro user-friendly są bez sensu, poniżej poziomu Ubuntu spadać nie można ponieważ się obcina funkcjonalność.
Zresztą takie zmiany już były wraz z pojawieniem się netbooków. I zaczęły znikać wraz z silniejszymi modelami.
Wg mnie jeżeli chcemy, by Linux był możliwie popularny, to należy pokazywać, że go używamy, że jest wygodniejszy od Windowsa i wcale nie jest trudny. Nie przekonywać do używania, tylko jedynie, że nie jest straszny i tylko dla geeków. A jak komuś znowu padnie Windows, to zaproponować pomoc - pod postacią Linuksa, a stawiania Windowsa odmawiać, lub być do tego niechętnym. Przy czym tutaj jest uwaga - często to nie jest na zasadzie, że damy płytkę i tyle, ale wypadałoby zainstalować, sprawdzić czy wszystko działa, pokazać, pomóc. I dalej pomagać. Trzeba też przygotować się na to, że taki system być może trzeba będzie konserwować (do tego polecam przygotowanie sobie wcześniej konta ssh - niesamowita wygoda). Mi na tej zasadzie (ponieważ Windows nawalił) udało się przekonać parę osób do zmiany systemu. Część sama sobie daje radę, ale jeden system konserwuję - i ta osoba jest ważniejsza, ponieważ pokazuje, że to jednak nie jest czarna magia i brzydka, niezrozumiała konsola, ale ładny wygląd oraz prosta i wygodna obsługa. A dołączanie Linuksa zamiast Windowsa do komputerów nic nie da - Linuksiarze się ucieszą, ale użytkownicy Windowsa stwierdzą, że jakiś syf jest i albo oddadzą komputer do sklepu, albo poproszą syna sąsiada by zainstalował pirata. A w obu przypadkach będą się czuć oszukani.
I takich "ale" jeszcze wiele się znajdzie, które zniechęcą użytkownika. Po za tym znając życie i tak mało kto będzie o tym wiedział, nie wejdzie to do produkcji, a jak wejdzie, to już to Asus tak ulepszy, że do niczego się nie nada. Ludzie jak korzystają z komputera to chcą by to wszystko było dla nich znane. Z tego zresztą powodu ja od wujka dostałem Eee PC - ponieważ jemu nie odpowiadał Xandros (dawno nie widziałem takiego prostego GUI, było na poziomie mniej więcej telefonu komórkowego, niesmartphone). I co z tego, że jest ikonka jest podpisana "Internet" a nie "Firefox", "Odtwarzacz Audio" a nie "Amarok" itp. Jest to inne od tego co znają, i dlatego nie będą chcieli tego zaakceptować. No chyba, że ktoś jest cokolwiek obeznany z komputerem. Ale wtedy okaże się, że program.exe nie chce się odpalać, albo jakoś dziwnie chodzi (ponieważ przez wine).
Nie, takie gotowe distro user-friendly są bez sensu, poniżej poziomu Ubuntu spadać nie można ponieważ się obcina funkcjonalność.
Zresztą takie zmiany już były wraz z pojawieniem się netbooków. I zaczęły znikać wraz z silniejszymi modelami.
Wg mnie jeżeli chcemy, by Linux był możliwie popularny, to należy pokazywać, że go używamy, że jest wygodniejszy od Windowsa i wcale nie jest trudny. Nie przekonywać do używania, tylko jedynie, że nie jest straszny i tylko dla geeków. A jak komuś znowu padnie Windows, to zaproponować pomoc - pod postacią Linuksa, a stawiania Windowsa odmawiać, lub być do tego niechętnym. Przy czym tutaj jest uwaga - często to nie jest na zasadzie, że damy płytkę i tyle, ale wypadałoby zainstalować, sprawdzić czy wszystko działa, pokazać, pomóc. I dalej pomagać. Trzeba też przygotować się na to, że taki system być może trzeba będzie konserwować (do tego polecam przygotowanie sobie wcześniej konta ssh - niesamowita wygoda). Mi na tej zasadzie (ponieważ Windows nawalił) udało się przekonać parę osób do zmiany systemu. Część sama sobie daje radę, ale jeden system konserwuję - i ta osoba jest ważniejsza, ponieważ pokazuje, że to jednak nie jest czarna magia i brzydka, niezrozumiała konsola, ale ładny wygląd oraz prosta i wygodna obsługa. A dołączanie Linuksa zamiast Windowsa do komputerów nic nie da - Linuksiarze się ucieszą, ale użytkownicy Windowsa stwierdzą, że jakiś syf jest i albo oddadzą komputer do sklepu, albo poproszą syna sąsiada by zainstalował pirata. A w obu przypadkach będą się czuć oszukani.
Moja przygoda z Linuksem zaczęła się gdy padł mi system Microsoftu, a nie posiadałem własnej płytki instalacyjnej.
Więc zacząłem biegać po kolegach by jakąś pożyczyli. I wtedy kumpel stwierdził że mi zainstaluje Auroksa (nie pamiętam jak to była wersja).
Zainstalował i poszedł. I mnie tak z tym zostawił. Popatrzyłem i pomyślałem jak każdy przeciętny użytkownik systemów Microsoftu, czyli ale bee to jest, nawet dysku mi nie widzi (nie zamontowałem partycji) i zaraz po tym pobiegłem do innego kolegi po płytkę tym razem z Windowsem.
Kilka miesięcy później padł mi dysk, a pan na gwarancji powiedział, że mi zastępczego nie da. Oj lament był ogromny. Jak tu bez dysku żyć?
Ale kumpel od Auroksa mnie uratował pożyczył mi płytkę ,,Live CD Mandrivy'' bodajże. Pooglądałem pomyślałem nie takie złe, ale jak odzyskałem dysk to znów Microsoft zagościł na dysku.
Następnie po jakimś pół roku zainstalowałem obok Microsoftu, OpenSuse 10.2 i na nim coś nawet zainstalowałem w tym kodeki, mplayer, xmms OpenOffice, opera oraz ręcznie skompilowałem ntfs-3g bo paczki dla Suse wtedy nie było (Oj wtedy leciały ,,cukierki'' ale dałem radę) w końcu jak każdy początkujący coś popsułem, a sesja się zaczynała to nie było czasu na siedzenie w internecie i szukanie. W między czasie miejsce było potrzebne na dysku więc pozyskałem je kasując partycję z Suse.
Po wakacjach zainstalowałem Kubuntu 7.10. Jakoś średnio przypadł mi do gustu (nie wiem czemu wszyscy rodzinę Ubuntu tak zachwalają) ale go usunąłem z wielu względów:
Po tym fakcie stwierdziłem, że chyba do Linuksa już nie wrócę tym bardziej, że instalując Ubuntu 8.04 po restarcie pojawiał mi się czarny ekran Jak to w Ubuntu 7.10 po instalacji wszystko działo pomyślałem. I znów kolejna płytka CD została starta w pył.
Przez chwilę zastanawiałem się nad powrotem do OpenSuse, ale przeczytałem wtedy jakąś złą recenzję na temat jego najnowszego wydania i zrezygnowałem. W tym czasie zobaczyłem u kumpla od Auroksa płytki live cd Gentoo, jak szybko to mu śmigało, spytałem się jakim cudem, a on na to, że on na dysku ma tylko to czego używa i wie co się w systemie dzieje. Pomyślałem ja też tak chcę, więc wziąłem płytkę minimal i zabrałem się za instalację Gentoo 2008.x (x - bo nie pamiętam co tam była za liczba) i nie działało. Instalacji nie przeszedłem, klawiaturą rzuciłem o ścianę, a Linux znów poszedł w odstawkę.
Na początku tego roku znów zacząłem gadać z kumplem od Auroksa, płytki live cd Gentoo, który znów mi proponował bym zainstalował Gentoo. Stwierdziłem, że nie zainstaluje bo posiadam za mało wiedzy na dzień obecny i po prostu nie dam rady. A on na to: zainstaluj coś innego.
Więc po długich poszukiwaniach stwierdziłem, że zainstaluje na początek Debiana Lenny i jak się okazało wybór był słuszny. Microsoft nadal na dysku siedzi (programy CAD/CAE) ale jak skonfiguruję Debiana w stopniu używalności (niewiele już brakuje) to tylko by CATIÊ odpalić, będę na Microsoft zaglądał, ewentualnie jakieś nowe gry, bo ,,UT'' i ,,heroes might and magic 3'' mi chodzą.
Debian wprawdzie nie jest super szybki jak Gentoo ale powoli zaczynam się zagłębiać w system i o to mi chodzi. Nie posiadam żadnych graficznych konfiguratorów, które chodzą wolniej niż konsola i z tym mi dobrze.
Teraz denerwuję mnie fakt, że jest mnóstwo przyjaznych użytkownikowi Linuksów, które nie są do końca przyjazne użytkownikowi.
Albo w 100% klikalne jak Windows albo dać sobie spokój bo taki świeżak, który rozpoczyna przygodę z Linuksem OpenSuse, Ubuntu, Mandriva w końcu będzie zmuszony użyć konsoli, edytować jakiś plik, to go może przerazić i się zniechęci (moje zdanie możecie się nie zgodzić).
W przyszłości jak już się zaznajomię bardziej z sekretami Linuksa zamierzam wypróbować dystrybucje takie jak Arch Linux, kateOS (o ile przeżyje do tego czasu) lub Gentoo. Jeśli mi one jednak nie przypadną do gustu to z pewnością wrócę do Debiana.
Ps. Wiem nerwowy jestem.
O w mordę, trochę się rozpisałem.
Więc zacząłem biegać po kolegach by jakąś pożyczyli. I wtedy kumpel stwierdził że mi zainstaluje Auroksa (nie pamiętam jak to była wersja).
Zainstalował i poszedł. I mnie tak z tym zostawił. Popatrzyłem i pomyślałem jak każdy przeciętny użytkownik systemów Microsoftu, czyli ale bee to jest, nawet dysku mi nie widzi (nie zamontowałem partycji) i zaraz po tym pobiegłem do innego kolegi po płytkę tym razem z Windowsem.
Kilka miesięcy później padł mi dysk, a pan na gwarancji powiedział, że mi zastępczego nie da. Oj lament był ogromny. Jak tu bez dysku żyć?
Ale kumpel od Auroksa mnie uratował pożyczył mi płytkę ,,Live CD Mandrivy'' bodajże. Pooglądałem pomyślałem nie takie złe, ale jak odzyskałem dysk to znów Microsoft zagościł na dysku.
Następnie po jakimś pół roku zainstalowałem obok Microsoftu, OpenSuse 10.2 i na nim coś nawet zainstalowałem w tym kodeki, mplayer, xmms OpenOffice, opera oraz ręcznie skompilowałem ntfs-3g bo paczki dla Suse wtedy nie było (Oj wtedy leciały ,,cukierki'' ale dałem radę) w końcu jak każdy początkujący coś popsułem, a sesja się zaczynała to nie było czasu na siedzenie w internecie i szukanie. W między czasie miejsce było potrzebne na dysku więc pozyskałem je kasując partycję z Suse.
Po wakacjach zainstalowałem Kubuntu 7.10. Jakoś średnio przypadł mi do gustu (nie wiem czemu wszyscy rodzinę Ubuntu tak zachwalają) ale go usunąłem z wielu względów:
- Dużo niepotrzebnych rzeczy dorzucają którego nie używałem, a miejsce zajmowało.
- System niby przyjazny użytkownikowi, a jak coś się popsuje to i tak w internecie rozwiązanie znajdziesz pod konsolę.
- Na forum w 80% przypadku użytkownicy rozwiązanie też ci podawali dla konsoli (chciałem mieć totalnie klikalny system, którego się wirusy nie tykają). To po co te graficzne konfiguratory i inne pierdoły pomyślałem.
- Piorunem szybkości to ono nie było, chodziło jak Windows, a czasem się potrafiło częściej zawiesić (być może dlatego, że coś popsułem).
Po tym fakcie stwierdziłem, że chyba do Linuksa już nie wrócę tym bardziej, że instalując Ubuntu 8.04 po restarcie pojawiał mi się czarny ekran Jak to w Ubuntu 7.10 po instalacji wszystko działo pomyślałem. I znów kolejna płytka CD została starta w pył.
Przez chwilę zastanawiałem się nad powrotem do OpenSuse, ale przeczytałem wtedy jakąś złą recenzję na temat jego najnowszego wydania i zrezygnowałem. W tym czasie zobaczyłem u kumpla od Auroksa płytki live cd Gentoo, jak szybko to mu śmigało, spytałem się jakim cudem, a on na to, że on na dysku ma tylko to czego używa i wie co się w systemie dzieje. Pomyślałem ja też tak chcę, więc wziąłem płytkę minimal i zabrałem się za instalację Gentoo 2008.x (x - bo nie pamiętam co tam była za liczba) i nie działało. Instalacji nie przeszedłem, klawiaturą rzuciłem o ścianę, a Linux znów poszedł w odstawkę.
Na początku tego roku znów zacząłem gadać z kumplem od Auroksa, płytki live cd Gentoo, który znów mi proponował bym zainstalował Gentoo. Stwierdziłem, że nie zainstaluje bo posiadam za mało wiedzy na dzień obecny i po prostu nie dam rady. A on na to: zainstaluj coś innego.
Więc po długich poszukiwaniach stwierdziłem, że zainstaluje na początek Debiana Lenny i jak się okazało wybór był słuszny. Microsoft nadal na dysku siedzi (programy CAD/CAE) ale jak skonfiguruję Debiana w stopniu używalności (niewiele już brakuje) to tylko by CATIÊ odpalić, będę na Microsoft zaglądał, ewentualnie jakieś nowe gry, bo ,,UT'' i ,,heroes might and magic 3'' mi chodzą.
Debian wprawdzie nie jest super szybki jak Gentoo ale powoli zaczynam się zagłębiać w system i o to mi chodzi. Nie posiadam żadnych graficznych konfiguratorów, które chodzą wolniej niż konsola i z tym mi dobrze.
Teraz denerwuję mnie fakt, że jest mnóstwo przyjaznych użytkownikowi Linuksów, które nie są do końca przyjazne użytkownikowi.
Albo w 100% klikalne jak Windows albo dać sobie spokój bo taki świeżak, który rozpoczyna przygodę z Linuksem OpenSuse, Ubuntu, Mandriva w końcu będzie zmuszony użyć konsoli, edytować jakiś plik, to go może przerazić i się zniechęci (moje zdanie możecie się nie zgodzić).
W przyszłości jak już się zaznajomię bardziej z sekretami Linuksa zamierzam wypróbować dystrybucje takie jak Arch Linux, kateOS (o ile przeżyje do tego czasu) lub Gentoo. Jeśli mi one jednak nie przypadną do gustu to z pewnością wrócę do Debiana.
Ps. Wiem nerwowy jestem.
O w mordę, trochę się rozpisałem.
A ja mam takie pytanie: czy ty jesteś pewien, że podawanie ludziom komend do konsoli jest złe? W przypadku Windowsa jak miałem wujkowi pomóc zainstalować program przez telefon to cholera mnie brała, ponieważ nie wiem dokładnie co pisze na ekranie, czy jest ok, czy dalej, jakie pytania itp. Potem się okazywało że nic nie poszło ponieważ wujek "otworzył" zipa dwuklikiem (czyli w praktyce tylko go przeglądał) zamiast rozpakować.
W przypadku Linuksa sprawa jest prosta: odpal konsolę wpisz to, potem to, a na koniec to. Jeżeli coś wywala na ekran to pisz co. I nie ma żadnego zastanawiania się.
Także ponawiam pytanie: naprawdę, uważasz, że dla początkującego instrukcje do wpisania w konsoli są złe?
Czy skrypt który można uruchomić, a w praktyce zawierałby te komendy byłby lepszy? Ciekawi mnie tematyka zachęcania ludzi do Linuksa i chciałbym poznać zdanie nie obeznanego użytkownika.
W przypadku Linuksa sprawa jest prosta: odpal konsolę wpisz to, potem to, a na koniec to. Jeżeli coś wywala na ekran to pisz co. I nie ma żadnego zastanawiania się.
Także ponawiam pytanie: naprawdę, uważasz, że dla początkującego instrukcje do wpisania w konsoli są złe?
Czy skrypt który można uruchomić, a w praktyce zawierałby te komendy byłby lepszy? Ciekawi mnie tematyka zachęcania ludzi do Linuksa i chciałbym poznać zdanie nie obeznanego użytkownika.
Chodzi mi raczej o to, że osoba która chce mieć system przyjazny dla użytkownika, instalując np. takie OpenSuse, Mandrivę czy coś innego oczekuje, że system będzie klikalny niemal w 100%. Napotyka ona na problem wchodzi na forum, a tam zdziwienie bo coś ci karzą pisać w jakimś terminalu, zamiast coś klikać.
I taka osoba zaraz się zaczyna denerwować bo chciała mieć prosty system bez pisania tylko z klikaniem.
Nie mówię, że podawanie ludziom rozwiązań dla konsoli jest złe. Podobno użytkownicy mają mieć wybór.
Tyle jest dystrybucji by każdy rzekomo mógł znaleźć coś dla siebie. Jeśli ktoś che mieć system przyjazny dla użytkownika (klikalny), dlatego też taki instalował to dlaczego ludzie na forum nie dają mu wyboru tylko zmuszają do edycji plików, pisaniu w czegoś w konsoli jeśli da się to zrobić np. jakimś menadżerem graficznym. Nie mówię tutaj o sytuacjach w których nie ma wyboru.
Na pewno dla osoby pomagającej jest to trudniejsze takie mówienie, kliknij tam i tam, niż podanie kilku linii komend, ale to nie koniecznie musi się podobać nowicjuszowi i to go może zrazić chodź nie musi.
Ja osobiście wole używać konsoli, ale początkowo mnie to dość denerwowało, że ktoś kazał mi coś pisać.
Wiadomo, każdy początkujący zadaje sobie pytanie:
"Czy chcesz poznać swój system i masz na to czas?" jeśli odpowiesz twierdząco wybierasz inne dystrybucje niż osoba która odpowiada na twierdząco na pytanie:
"Czy chcesz by wszystko po prostu od razu działało, a konfiguracja była łatwa przyjemna (klikana) i nie chcesz się zagłębiać w budowę systemu?"
Osoba która wybierze drugą opcje raczej oczekuje czegoś a la Windows i tutaj konsola to było by dla niego coś niedopuszczalnego.
A taki Windows jest klikalny i łatwo znaleźć raczej rozwiązania problemów np. mój komputer/prawy klik/ właściwości..., na takiej zasadzie da się podać rozwiązania do 90% rzeczy pod Windowsem, dlaczego miałoby się nie dać pod Linuksem.
I taka osoba zaraz się zaczyna denerwować bo chciała mieć prosty system bez pisania tylko z klikaniem.
Nie mówię, że podawanie ludziom rozwiązań dla konsoli jest złe. Podobno użytkownicy mają mieć wybór.
Tyle jest dystrybucji by każdy rzekomo mógł znaleźć coś dla siebie. Jeśli ktoś che mieć system przyjazny dla użytkownika (klikalny), dlatego też taki instalował to dlaczego ludzie na forum nie dają mu wyboru tylko zmuszają do edycji plików, pisaniu w czegoś w konsoli jeśli da się to zrobić np. jakimś menadżerem graficznym. Nie mówię tutaj o sytuacjach w których nie ma wyboru.
Na pewno dla osoby pomagającej jest to trudniejsze takie mówienie, kliknij tam i tam, niż podanie kilku linii komend, ale to nie koniecznie musi się podobać nowicjuszowi i to go może zrazić chodź nie musi.
Ja osobiście wole używać konsoli, ale początkowo mnie to dość denerwowało, że ktoś kazał mi coś pisać.
Wiadomo, każdy początkujący zadaje sobie pytanie:
"Czy chcesz poznać swój system i masz na to czas?" jeśli odpowiesz twierdząco wybierasz inne dystrybucje niż osoba która odpowiada na twierdząco na pytanie:
"Czy chcesz by wszystko po prostu od razu działało, a konfiguracja była łatwa przyjemna (klikana) i nie chcesz się zagłębiać w budowę systemu?"
Osoba która wybierze drugą opcje raczej oczekuje czegoś a la Windows i tutaj konsola to było by dla niego coś niedopuszczalnego.
A taki Windows jest klikalny i łatwo znaleźć raczej rozwiązania problemów np. mój komputer/prawy klik/ właściwości..., na takiej zasadzie da się podać rozwiązania do 90% rzeczy pod Windowsem, dlaczego miałoby się nie dać pod Linuksem.
Chciałbym zauważyć, że szereg różnych instrukcji Microsoftu każe uruchamiać polecenia, aby dostać się w miejsca tak oczywiste jak ustawienia sieci, menedżer sprzętu itp. Co ciekawe najczęściej różne instrukcje doprowadzają różnymi drogami co więcej zwykle bardzo naokoło. Wreszcie szereg rzeczy możliwy jest do zrobienia wyłącznie z konsoli, także szereg rzeczy łatwiejsze jest z konsoli.
Myślę że i tu Linux daje o wiele większe możliwości. Jedyny jak dla mnie problem to ciągle niewystarczające wsparcie dla niektórych rodzajów (bardziej egzotycznego) sprzętu. Ale wina leży tu moim zdaniem po stronie dostawców sprzętu, a nie developerów Linuksa. Kiedy (jeśli) Linux zdobędzie lepszą pozycję w segmencie stacji roboczych, to to też powinno się poprawić. Osobiście uważam, że nadal jeszcze to kwestia czasu.
Myślę że i tu Linux daje o wiele większe możliwości. Jedyny jak dla mnie problem to ciągle niewystarczające wsparcie dla niektórych rodzajów (bardziej egzotycznego) sprzętu. Ale wina leży tu moim zdaniem po stronie dostawców sprzętu, a nie developerów Linuksa. Kiedy (jeśli) Linux zdobędzie lepszą pozycję w segmencie stacji roboczych, to to też powinno się poprawić. Osobiście uważam, że nadal jeszcze to kwestia czasu.
Ja uważam, że należy ludzi przede wszystkim uświadamiać - ponieważ nie jest wcale prawdą, że kto szuka, ten znajdzie. Ludzie albo nie znają Linuksa, albo się go boją i będą woleli co tydzień stawiać Vistę, niż raz Linuksa - właśnie z powodu strachu przed nieznanym. A kiedy widzimy, że ktoś może przejść na Linuksa, to należy mu pomóc - jeżeli nie dlatego, że to jest lepszy system, to po to, by nabijać kolejne procenciki - przekładać się to będzie na lepsze wsparcie Linuksa ze strony twórców sprzętu i oprogramowania.
Masz rację.Pies pisze: Ludzie albo nie znają Linuksa, albo się go boją i będą woleli co tydzień stawiać Vistę, niż raz Linuksa - właśnie z powodu strachu przed nieznanym.
Ja prawie rok zabierałem się do instalacji Linuksa na moim desktopie. :-P Najpierw bawiłem się trochę LiveCD i kontami shell, ale jakoś nie mogłem się przemóc, żeby zainstalować coś konkretnego u siebie. Nawet zamówiłem sobie Ubuntu z tym nadrukiem i naklejkami. Ale ani razu nie włożyłem tej płyty nawet do napędu.
Potem zacząłem czytać o Debianie, znalazłem to forum, przeczytałem podwieszone tematy i zobaczyłem, że to wcale nie musi być takie straszne... no i zainstalowałem.
A teraz? 95% czasu przy komputerze siedzę właśnie na Debianie. I mam zamiar iść dalej, czyli poznać FreeBSD.
Jeżeli kogoś to interesuje to zawsze namawiam do spróbowania Linuksa.
Witam szanownych forumowiczów.
Debian to co prawda nie moja pierwsza dystrybucja, ale po wczorajszej instalacji nisko chylę przed nim czoła. Koleżanka ze łzami w oczętach przyniosła mi swego ukochanego laptopa, PIII 600 MHz, 256 ram, 6GB HDD. Sprzęt ma z 10 lat, a zainstalowany na nim Windows XP nie nadawał się już do reanimacji, nie wspominając o eksploatacji. Zgroza, siedlisko wirusów, brak jakiejkolwiek higieny, ot, dziewczęca zabawka . W dodatku napęd źle już czyta płyty, więc pozostaje netinstall. Zacząłem od Xubuntu 9.04, skończyło się wyciekiem pamięci przy pierwszym rozruchu. Stabilnie postawiłem Xubuntu 8.10, ale na tym sprzęcie z trudem się poruszał, a olbrzymia ilość zależności z Gnome zajęła zbyt dużo miejsca na dysku. W końcu netilnstal Lennego, + czyste Xfce, możliwie jak najmniej programów zależnych od Gnome, każda instalacja przemyślana i doczytana i... No właśnie. Ten biedny laptok w życiu nie był tak żwawy. Xmms i gra muzyka, Mplayer i filmy płynnie chodzą, chciałem uruchomić Midori, ale nie jestem w stanie zrezygnować z AdBlocka, nienawidzę reklam, skrzywienie takie. Zastanawiam się nad komunikatorem pracującym z GG, może coś podpowiecie, Kadu niechętnie z uwagi na QT.
Efekt jest taki że mój też już leciwy Athlon XP 2000 z Gnome, compizem i emeraldem wcale nie jest szybszy od tego dziadka. Czapki z głów.
Debian to co prawda nie moja pierwsza dystrybucja, ale po wczorajszej instalacji nisko chylę przed nim czoła. Koleżanka ze łzami w oczętach przyniosła mi swego ukochanego laptopa, PIII 600 MHz, 256 ram, 6GB HDD. Sprzęt ma z 10 lat, a zainstalowany na nim Windows XP nie nadawał się już do reanimacji, nie wspominając o eksploatacji. Zgroza, siedlisko wirusów, brak jakiejkolwiek higieny, ot, dziewczęca zabawka . W dodatku napęd źle już czyta płyty, więc pozostaje netinstall. Zacząłem od Xubuntu 9.04, skończyło się wyciekiem pamięci przy pierwszym rozruchu. Stabilnie postawiłem Xubuntu 8.10, ale na tym sprzęcie z trudem się poruszał, a olbrzymia ilość zależności z Gnome zajęła zbyt dużo miejsca na dysku. W końcu netilnstal Lennego, + czyste Xfce, możliwie jak najmniej programów zależnych od Gnome, każda instalacja przemyślana i doczytana i... No właśnie. Ten biedny laptok w życiu nie był tak żwawy. Xmms i gra muzyka, Mplayer i filmy płynnie chodzą, chciałem uruchomić Midori, ale nie jestem w stanie zrezygnować z AdBlocka, nienawidzę reklam, skrzywienie takie. Zastanawiam się nad komunikatorem pracującym z GG, może coś podpowiecie, Kadu niechętnie z uwagi na QT.
Efekt jest taki że mój też już leciwy Athlon XP 2000 z Gnome, compizem i emeraldem wcale nie jest szybszy od tego dziadka. Czapki z głów.