: 02 kwietnia 2008, 14:09
Ja też witam jak kolega wyżej bo to też mój pierwszy post
Jeżeli chodzi o pierwszą dystrybucję to był to Red Hat Linux 7.2 który owego czasu był największą nowością, niestety nie pamiętam kiedy to było dokładnie (może ktoś wie?). Powiem szczerze, że jako człowiek domyślny i myślący logicznie nie miałem jakichś większych problemów bo wiedzę o systemach chętnie i sprawnie łykam w praktyce. Jedyne co pamiętam to to jak mi się coś zaczęło z dyskiem krzaczyć, nie z mojej winy co potwierdza fakt wykrycia bad sektorów i wymiana go na gwarancji. Swojego czasu nieźle się przy tym uśmiałem wchodząc do najlepszego serwisu komputerowego w moim mieście (w sprawie owego dysku) gdzie cwany majster informatyk zaczął "pewniaczyć" że wszystko zrobi, co to nie on itd. jakoś tak wyszło, że nie wspomniałem mu o systemie jaki mam i po załadowaniu gnome widziałem tylko jego wytrzeszczone oczy, zawiechę kolesia i głupie tłumaczenia, że musi na obiad uciekać hehehe :evil: . Z tego co dalej pamiętam to po perypetiach z braku Linuksowych perspektyw - tu mam na myśli brak niektórych appzów, gier powędrowałem z powrotem na Windows.
Ale cóż poradzić, w moim mniemaniu Linux jest jak narkotyk, kto raz spróbuje zostanie obezwładniony i prędzej czy później znowu będzie miał styczność z tym systemem. I w taki oto sposób kontynuując Linuksową zajawkę po czasie przerwy dzięki kumplowi natrafiłem na SuSE. Instalacja, konfiguracja itd. itd. i susełek trochę potrwał na moim twardzielu... tyle, że po jakimś czasie znowu wychodziła anty-ponadczasowość i odczuwałem braki softwarowe do niektórych czynności i znowu powróciłem do windy bo stwierdziłem małą przyszłościowość w tym systemie. I tak zostało przez jakiś czas ale z rutynowości Windows wkurzały mnie komunistyczne rozwiązania, bugi, bluescreeny itp. parę sytuacji było jak gwóźdź do trumny np. utrata bardzo ważnych danych, uszkodzenia softowe ech... i może i były okresy, że system stał naprawdę bardzo długo ale wystarczało czasami, że ktoś z rodzinki po googlach wszedł na nie taką stronę i znowu naprawianie tego gruzu i wnerw :/. Tak było do czasu gdy kolega z klasy wspomniał o Ubuntu, hmm no ok, pożyczyłem Live CD i wporządku, dobrze spolszczone, bogaty zasób appzów i funkcji. Normalnie w to mi graj. Instalacja, prostota itd. No ok ok tyle, że po niedługim czasie doświadczyłem zamuł, wykrzaczeń appzów i tym podobnych negatów i postanowiłem poszukać czegoś bardziej dopracowanego, reprezentatywnego, niezawodnego i zacząłem szukać wśród dystrybucji tj. "głównych".
Bo imo szkoda czasu na jakieś "odstępstwa" z którymi różnie bywa . Tak więc wypróbowałem FreeBSD, system fakt stabilny i porządny jednakże to nie było to czego mi trzeba, przesadny imo na praktyczny desktop, tym bardziej nie chciało mi się przestawiać niektórych nawyków linuksiarskich i tym sposobem powróciłem do stajni pingwina. Następnym systemem był Gentoo, fajnie fajnie szybko... ale nie do końca. Nie miałem odczucia, że ten system reprezentuje siebie jako "mocarstwo" a pakowanie w niego rzeczy użytkowych było bardzo czasochłonne, tak więc opierając się o internetowe powiedzenia przeszedłem z toporności i łatwości (Ubuntu, SuSE, RedHat) po czysty masochizm (Gentoo). I nie to, żebym sobie nie radził ale robienie rzeczy krótkoterminowych w wydłużonym czasie też jest na nic. Tak więc poszukiwania moje podjudził inny mój kolega proponując Slackware i wypierając Debiana. No i postanowiłem rzucić okiem na Slacka ale tak jakoś śmiesznie wyszło, że czepiłem się akurat Debiana, i nie żałuje. Nie oszukujmy się, nic nie jest idealne, nawet ten system ma swoje wady ale... ale jak dla mnie jest wszystkim w jednym, z racji że mam styczność z branżą hostingową. Jest dobry na serwer, na desktop, do biura, do wszystkiego. Myślę, że każdy "czający" znajdzie w tym systemie coś dla siebie. Ja na dzień dzisiejszy wykluczam zmianę dystrybucji (<3 Debian). Tym bardziej nieprzekonanych zachęcam
hmm nieźle się rozpisałem, to by było na tyle.
Jeżeli chodzi o pierwszą dystrybucję to był to Red Hat Linux 7.2 który owego czasu był największą nowością, niestety nie pamiętam kiedy to było dokładnie (może ktoś wie?). Powiem szczerze, że jako człowiek domyślny i myślący logicznie nie miałem jakichś większych problemów bo wiedzę o systemach chętnie i sprawnie łykam w praktyce. Jedyne co pamiętam to to jak mi się coś zaczęło z dyskiem krzaczyć, nie z mojej winy co potwierdza fakt wykrycia bad sektorów i wymiana go na gwarancji. Swojego czasu nieźle się przy tym uśmiałem wchodząc do najlepszego serwisu komputerowego w moim mieście (w sprawie owego dysku) gdzie cwany majster informatyk zaczął "pewniaczyć" że wszystko zrobi, co to nie on itd. jakoś tak wyszło, że nie wspomniałem mu o systemie jaki mam i po załadowaniu gnome widziałem tylko jego wytrzeszczone oczy, zawiechę kolesia i głupie tłumaczenia, że musi na obiad uciekać hehehe :evil: . Z tego co dalej pamiętam to po perypetiach z braku Linuksowych perspektyw - tu mam na myśli brak niektórych appzów, gier powędrowałem z powrotem na Windows.
Ale cóż poradzić, w moim mniemaniu Linux jest jak narkotyk, kto raz spróbuje zostanie obezwładniony i prędzej czy później znowu będzie miał styczność z tym systemem. I w taki oto sposób kontynuując Linuksową zajawkę po czasie przerwy dzięki kumplowi natrafiłem na SuSE. Instalacja, konfiguracja itd. itd. i susełek trochę potrwał na moim twardzielu... tyle, że po jakimś czasie znowu wychodziła anty-ponadczasowość i odczuwałem braki softwarowe do niektórych czynności i znowu powróciłem do windy bo stwierdziłem małą przyszłościowość w tym systemie. I tak zostało przez jakiś czas ale z rutynowości Windows wkurzały mnie komunistyczne rozwiązania, bugi, bluescreeny itp. parę sytuacji było jak gwóźdź do trumny np. utrata bardzo ważnych danych, uszkodzenia softowe ech... i może i były okresy, że system stał naprawdę bardzo długo ale wystarczało czasami, że ktoś z rodzinki po googlach wszedł na nie taką stronę i znowu naprawianie tego gruzu i wnerw :/. Tak było do czasu gdy kolega z klasy wspomniał o Ubuntu, hmm no ok, pożyczyłem Live CD i wporządku, dobrze spolszczone, bogaty zasób appzów i funkcji. Normalnie w to mi graj. Instalacja, prostota itd. No ok ok tyle, że po niedługim czasie doświadczyłem zamuł, wykrzaczeń appzów i tym podobnych negatów i postanowiłem poszukać czegoś bardziej dopracowanego, reprezentatywnego, niezawodnego i zacząłem szukać wśród dystrybucji tj. "głównych".
Bo imo szkoda czasu na jakieś "odstępstwa" z którymi różnie bywa . Tak więc wypróbowałem FreeBSD, system fakt stabilny i porządny jednakże to nie było to czego mi trzeba, przesadny imo na praktyczny desktop, tym bardziej nie chciało mi się przestawiać niektórych nawyków linuksiarskich i tym sposobem powróciłem do stajni pingwina. Następnym systemem był Gentoo, fajnie fajnie szybko... ale nie do końca. Nie miałem odczucia, że ten system reprezentuje siebie jako "mocarstwo" a pakowanie w niego rzeczy użytkowych było bardzo czasochłonne, tak więc opierając się o internetowe powiedzenia przeszedłem z toporności i łatwości (Ubuntu, SuSE, RedHat) po czysty masochizm (Gentoo). I nie to, żebym sobie nie radził ale robienie rzeczy krótkoterminowych w wydłużonym czasie też jest na nic. Tak więc poszukiwania moje podjudził inny mój kolega proponując Slackware i wypierając Debiana. No i postanowiłem rzucić okiem na Slacka ale tak jakoś śmiesznie wyszło, że czepiłem się akurat Debiana, i nie żałuje. Nie oszukujmy się, nic nie jest idealne, nawet ten system ma swoje wady ale... ale jak dla mnie jest wszystkim w jednym, z racji że mam styczność z branżą hostingową. Jest dobry na serwer, na desktop, do biura, do wszystkiego. Myślę, że każdy "czający" znajdzie w tym systemie coś dla siebie. Ja na dzień dzisiejszy wykluczam zmianę dystrybucji (<3 Debian). Tym bardziej nieprzekonanych zachęcam
hmm nieźle się rozpisałem, to by było na tyle.