Wolne oprogramowanie nie nadaje si
Tak luźno nawiązując.
Ku przestrodze, w minionym systemie dygnitarze tez "znali się na wszystkim".. ogólnie. Co z tego wynikało? Jak ktoś ma wolne 25 minut to może się dowiedzieć.
http://www.tvp.pl/historia/cykle-dokume ... em-gatesem
Ps. Nie zwracajcie uwagi na wymagania, Debian i wtyczka mplayera w przeglądarce też dają radę ;]
Ku przestrodze, w minionym systemie dygnitarze tez "znali się na wszystkim".. ogólnie. Co z tego wynikało? Jak ktoś ma wolne 25 minut to może się dowiedzieć.
http://www.tvp.pl/historia/cykle-dokume ... em-gatesem
Ps. Nie zwracajcie uwagi na wymagania, Debian i wtyczka mplayera w przeglądarce też dają radę ;]
Zacząłbym od tego iż program nauczania w polskich szkołach nie jest idealny. Pamiętam jak przez trzy szczeble nauczania(podstawówka, gimnazjum, LO) na historii uczono mnie o australopitkach czy innych bzdetach, natomiast tematy związane z II wojną światową, Powstaniem Warszawskim, czy obaleniem komunizmu, praktycznie nie były realizowane. Głównym powodem był oczywiście brak czasu na lekcjach tych tematów.
Poza tym uważam, że każdy uczeń powinien znać podstawy z każdego realizowanego przedmiotu. Bo później mamy w kraju głąbów którzy nawet nie wiedzą, że np Australia nie leży w Europie.
Osobnym problemem są kwalifikacje grona pedagogicznego, ale one też są uzależnione od szkoły do jakiej się uczęszcza. jeden nauczyciel uczy dobrze, inny do "pupy". Do tego często muszą się zmagać z wkurzającymi dzieciakami i ich durnymi rodzicami, którzy często nie potrafią nauczyć dziecka podstawowych zasad kultury.
Poza tym uważam, że każdy uczeń powinien znać podstawy z każdego realizowanego przedmiotu. Bo później mamy w kraju głąbów którzy nawet nie wiedzą, że np Australia nie leży w Europie.
Osobnym problemem są kwalifikacje grona pedagogicznego, ale one też są uzależnione od szkoły do jakiej się uczęszcza. jeden nauczyciel uczy dobrze, inny do "pupy". Do tego często muszą się zmagać z wkurzającymi dzieciakami i ich durnymi rodzicami, którzy często nie potrafią nauczyć dziecka podstawowych zasad kultury.
Problem w tym iż dużej części obecnych studentów nie chce się uczyć. Wolą w wolne chwile poświęcić na przeglądaniu naszej klasy, itp. Bo w sumie po co się uczyć, skoro i tak od młodości się uczyli, że lepiej ściągnąć niż samemu się przyswoić wiedzę.AdeBe pisze:To samo tyczy się studiów wyższych. Uniwersytet/Politechnika ma za zadanie wykształcić w Tobie umiejętność szybkiego uczenia się oraz poprawnego i twórczego myślenia.
Panowie, problem w tym, że każdy ma swoją wizję edukacji, ale chce ją narzucić wszystkim. Najlepszym przykładem na takie błędne podejście jest właśnie informatyka, gdzie, żeby jej uczyć, trzeba zacząć od banalnych podstaw (bo nie wszyscy mają komputery), przez co uczniowie, którzy mają kontakt z komputerem w domu nie mogą się nic nauczyć i marnują czas. Takie zrównywanie w dół. To co jest największym problemem w systemie edukacji to fakt, że jest on scentralizowany i szkoły nie mają wielkiego wyboru w sposobie nauczania. Gdyby im na to pozwolić, plus zmienić szkoły w prywatne firmy, to rodzice mieli by dużo większy wybór co do tego jak ich dzieci mają się kształcić i na jakie przedmioty mają chodzić. I zniknęły by wszelkie problemy systemu edukacji, bo jako taki by w ogóle nie istniał.
wojak - nie zapanuje żaden chaos, większość szkół i tak przyjmie jakieś podobne standardy nauczania (szkoły raczej nie będą sobie tworzyły podręczników), ale dowolność będzie większa. Poza tym szkoły będą nastawione na sukces uczniów, a nie na realizacje programu, nb szkoły mogły by się chwalić osiągnięciami swoich wychowanków, że np 80% dostaje się na kierunek studiów jaki sobie zakłada. Zniknęły by też idiotyczne regulacje, że egzaminy do liceów zdaje się w gimnazjach (kto to wymyślił?), każda szkoła miała by swoje wymagania i ew egzaminy wewnętrzne i uczeń wybierając daną szkołę przygotowywał by się pod tym kątem.
Jedyne co może poprawić edukacje to właśnie konkurencja pomiędzy placówkami, gdyby szkole opłacało się uczyć w jakiś nowy, innowacyjny sposób, to by tak robiła. Obecnie trzeba odbębnić program, a nad nim niech już się głowią panowie z ministerstwa, którzy co prawda o potrzebach konkretnego dziecka nie mają pojęcia, ale wydaje im się, że trzeba więcej Mickiewicza niż Gombrowicza lub odwrotnie.
Jedyne co może poprawić edukacje to właśnie konkurencja pomiędzy placówkami, gdyby szkole opłacało się uczyć w jakiś nowy, innowacyjny sposób, to by tak robiła. Obecnie trzeba odbębnić program, a nad nim niech już się głowią panowie z ministerstwa, którzy co prawda o potrzebach konkretnego dziecka nie mają pojęcia, ale wydaje im się, że trzeba więcej Mickiewicza niż Gombrowicza lub odwrotnie.
Bez sensu. Nie każdy chce się uczyć. Niektórzy to nawet w podstawówce potrafią nie zdać.wojak pisze:Przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl - mianowicie kij i marchewka. Za niskie wyniki w danej placówce kadra ponosiłaby karę (np. obcięcie pensji nauczycielom oraz dyrekcji do czasu poprawy wyników) a za dobre dostawałaby jakiś ochłap (podniesienie pensji o jakąś kwotę za wyniki powyżej średniej).
Tak, ale po co takie półśrodki, skoro właściciele prywatnych szkół podlegali by tym samym prawom? Jest wiadome, że prywatne uczy się lepiej, obecnie dzieci posyła się na korepetycje, żeby ich czegoś nauczyć. Ale skoro kogoś stać na indywidualne kształcenie dziecka, to z jakiego powodu to dziecko ma jeszcze marnować czas chodząc na nieefektywne zajęcia w państwowej placówce?
A wracając do tematu, rozwiązałoby to też problem wolnego oprogramowania w szkołach, bo właściciel musiałby sam zdecydować się czy opłaca mu się drogi MS Office, żeby uczyć zmiany wielkości czcionki czy tego, że wcięć w akapitach nie robi się spacją.
A wracając do tematu, rozwiązałoby to też problem wolnego oprogramowania w szkołach, bo właściciel musiałby sam zdecydować się czy opłaca mu się drogi MS Office, żeby uczyć zmiany wielkości czcionki czy tego, że wcięć w akapitach nie robi się spacją.
Konkurencja między szkołami na zasadzie dowolności? Bezsens. Spójrzcie na to jak wygląda kształcenie na uczelniach prywatynych (szczebel wyżej). Tez niby mają dowolność - same układają program i współżawodniczą o studentów z innymi, także publicznymi placówkami. I co to daje? ¯enująco niski poziom większości z nich, zbierają przeważnie tylko ludzi, którym nia udało sie dostać na lepszą uczelnię publiczną.
Nagradzanie/karanie kadry za wyniki nauczania. Też bezsens, jezeli ma to się opierać na kontrolowaniu ocen wystawianych przez nauczycieli, bo spowoduje to tylko i wyłącznie drastyczne obniżenie poziomu nauczania - wtedy nauczyciele będą stawiać same dobtre oceny największym głąbom tylko po to, żeby dostać jakiś ochłap (podwyżkę).
A jeżeli rezultaty nauczania mają być sprawdzane z zewnątrz to niby jakie kryterium dobrać, skoro proponujecie różnicowanie programu nauczania w zależności od regionu (biedniejszy region - więcej informatyki bo większość nie ma własnych komputerów) oraz kto i w jaki sposób miałby to przeprowadzać? Kontrolne egzaminy komisyjne? Kto to przygotuje, kto i z czego za to zapłaci? Kto zapłaci za ewentualne podwyżki dla najlepszych nauczycieli, jeżeli uda się już to jakimś cudem zweryfikować?
Jak widać nie nie jest takie proste jak by mogło się wydawać
Nagradzanie/karanie kadry za wyniki nauczania. Też bezsens, jezeli ma to się opierać na kontrolowaniu ocen wystawianych przez nauczycieli, bo spowoduje to tylko i wyłącznie drastyczne obniżenie poziomu nauczania - wtedy nauczyciele będą stawiać same dobtre oceny największym głąbom tylko po to, żeby dostać jakiś ochłap (podwyżkę).
A jeżeli rezultaty nauczania mają być sprawdzane z zewnątrz to niby jakie kryterium dobrać, skoro proponujecie różnicowanie programu nauczania w zależności od regionu (biedniejszy region - więcej informatyki bo większość nie ma własnych komputerów) oraz kto i w jaki sposób miałby to przeprowadzać? Kontrolne egzaminy komisyjne? Kto to przygotuje, kto i z czego za to zapłaci? Kto zapłaci za ewentualne podwyżki dla najlepszych nauczycieli, jeżeli uda się już to jakimś cudem zweryfikować?
Jak widać nie nie jest takie proste jak by mogło się wydawać
Na przykładzie szkół wyższych trudno oceniać poziom prywatnego nauczania w ogóle nb uczelnie prywatne zajęły po prostu to miejsce na rynku, które im zostało, czyli oferowanie pomocy w uniknięciu poboru czy zapewnianie papierka. I trudno tutaj konkurować z państwowymi uczelniami z wielką tradycją. Skoro jednak istnieje na rynku potrzeba porządnego kształcenia, to niby z jakiego powodu, ktoś miałby nie chcieć na tym zarobić?
A co do sprawdzania poziomu, to chodziło mi o to, że egzaminy do gimnazjów powinny się odbywać w gimnazjach na zasadach ustalonych przez gimnazjum, a nie na niższym szczeblu itp
A co do sprawdzania poziomu, to chodziło mi o to, że egzaminy do gimnazjów powinny się odbywać w gimnazjach na zasadach ustalonych przez gimnazjum, a nie na niższym szczeblu itp