: 01 grudnia 2009, 03:45
Kolejna wojna filozoficzna? Chyba jednak w naturze ludzkiej leżą tylko czołgi i ich zamienniki
Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że dla Zwykłego Użyszkodnika nie liczy się ani wydajność, ani jakość ani bezpieczeństwo ani nawet cena tylko grupa - Windowsa używa dużo osób dlatego i tylko dlatego, że dużo osób używa Windowsa. Co byśmy nie mówili o ludzkiej naturze, że jesteśmy sobie wilkiem, świnią, bliźnim itp. jesteśmy też bydłem!
Używam Debiana, bo jestem za leniwy na wieczne konfiguracje, instalacje itp. Staram się używać wersji stabilnej właśnie dlatego, że jest stabilna, że nie muszę się niczym przejmować. Co do trudności... nie wiem czy przeciętny użytkownik Windows próbował dobrać sobie komponenty systemu tak, by w 8 minut ściągnąć z aparatu 10 zdjęć przetestować kadrowanie, doświetlanie etc, a następnie w tymże czasie wykadrować jedno czy dwa, "poprawić", wstawić we właściwym miejscu pdfa zgrać z czcionką i posłać dalej.
Nie przeszkodziłyby mu kwestie programów - Windows ma cały ten chłam od Adobe... ponoć programy do tego stworzone, Windows ma Corela (w którym faktycznie da się to szybko zrobić), ale w Windowsie nie zdołałbym skonfigurować tak łatwo tylu skrótów, żeby taki bałagan graficzno-edycyjny ogarnąć (zgoda 3 miesiące dobierałem Wmy, i właściwe skrypty, żeby osiągnąć maksymalną szybkość i ergonomie ale z Windowsa uciekłem po roku męczarni z komputerem).
Kwestia "one click install" to kolejny efekt grupy jak masz paczkę to chyba masz jakiś program w swoim systemie tak skonfigurowany, że wystarczy najechać i kliknąć/nacisnąć "enter" a włączy się "dpkg -i" albo co inszego. Odkryłem kiedyś tą możliwość w Midnight Commanderze przypadkiem (chyba w Mandrivie jako rpm-cośtam - już nie pamiętam, bo nie używałem), ale na dobrą sprawę taka funkcjonalność jest banalnie łatwa do osiągnięcia.
Wybrałem aptitude i repozytoria bo w tym momencie nawet nie muszę pamiętać o aktualizacji ani o instalacji. Właściwie mógłbym tu wrzucić któryś z logów (Wy fachowcy z pewnością wiecie, który - ja użytkownik nie) i poprosić, o pomoc w zrobieniu z tego metapakietu "mój system" i aptitude/apt-get dawałoby mi to samo zawsze, co w Windowsie nie byłoby tak łatwą sprawą. A że pseudograficzny menadżer pakietów jest dla mnie równie łatwy i intuicyjny jak klikany, kwestia ergonomii, dzięki repozytoriom nie muszę nawet szukać potrzebnych mi programów. Wolę go od synaptica bo mogę dopieścić swój system i jeszcze zanim zainstaluje X-y bo mogę zlecić instalacje w konsoli równolegle do sesji X-ów i wpuścić matkę na komputer ot kwestie ergonomii.
Ponieważ moje zaliczenie zależy od obsługi Corela czy Photoshopa jestem zmuszony się z nimi mordować. Szczerze mówiąc musiałem stać się specjalistą od wykorzystania triali... ale to na ocenę. Jak chcę zrobić coś porządnej jakości to i tak wracam do Gimpa, czy Inkscape - bo zamiast wodotrysków mam funkcje, których używam i wiem, że jak coś zrobię, to się otworzy wszędzie, że nie dostane wydruku z tylko jedną warstwą z 4warstwowej grafiki.
No ale oczywiście zawsze muszę pamiętać, że jak ktoś pyta czym zrobione to "CS4 i najnowszy Corel a palety tylko Pantone" dlaczego? Bo ten, kto to odbiera jest taki jak ja - jest bydłem. Ja jak krowa patrzę na jakość i nie potrafię zrozumieć, że on jak krowa patrzy na markę.
Programista ze mnie, żaden, ale co do otwartości kodu i "specjalistycznych programów" niestety muszę stanąć po stronie RMS. W GNU jak potrzebuję np. zacytować kawałek tekstu w klasycznej grece czy sanskrycie to po prostu ściągam czcionkę, jak znam jako tako dany język to dociągam lokalizacje włączam układ klawiatury i po prostu piszę. W Windowsie licencja OEM nie pozwala mi na dodanie obsługi jakiegokolwiek języka. Mam płacić 600-800 złotych tylko dlatego, że często muszę korzystać z kilku języków?
(O problemach technicznych z dodaniem grażdanki do Corela, czy Photoshopa wolę nawet nie pisać bo to jest piekło i podziwiam wszystkich, którzy pod Windowsem potrafią złożyć "byle ulotkę" dla kogokolwiek poza Europą).
Z samym GPL-em zderzyłem się też dość brutalnie w momencie problemów ze sterownikami:
Mam dość niepopularny skaner i potrzebowałem do niego sterowników. Akurat byłem w stanie zapłacić za napisanie sterownika. Po moich "doświadczeniach" z Fedorą, Mandriwą i Knoppixem wiedziałem, że lepiej mieć źródełko, a paczki to kwestia wtórna (bo zazwyczaj pliki rpm z FC nie chciały mi się instalować w Mandriwie) - chciałem, dostać przede wszystkim źródełko a pakiet to już była kwestia drugoplanowa... okazało się, że jest trochę ludzi chętnych do napisania sterownika... nawet za ceny "2 wódki", czy "2 piwa" ale tylko jako zamknięta binarka - nikt nie chciał udostępnić kodu... brawo - zaktualizuje sobie FC do nowszej wersji (to niestety wada FC - co pół roku, rok reinstalacja do nowszego) i znowu 2 wódki za skompilowanie tego samego kodu dla jednej nowej biblioteki, różniącej się tylko numerem.
GPL nie odbiera chleba informatykom - GPL odbiera możliwość wiecznego żerowania na raz zrobionej robocie! Jeżeli chodzi o finansowanie twórców... coś niecoś o tym wiem z własnej praktyki - jeżeli faktyczny autor dostanie 20% zysków z utworu to jest szczęściarzem! W branżach łatwo kopiowalnych utworów (twórczość literacka, informatyczna, audio-wizualna) chyba nawet takiego wynagrodzenia nie wyrobisz. Obecnie są czasy takie, że to producent/posiadacz środków na wykupienie copyrightu dostaje większość a twórców tylko zatrudnia (lub w inny sposób pozyskuje ich dzieła i prawa autorskie).
Mam to szczęście, że mogę pracować na wolnych programach ale dlaczego miałbym uznawać, że jedyny funkcjonalny CAD ma być płatny? Dlaczego mam aprobować uzależnienie od jakiegoś Autocada a w konsekwencji od systemu, architektury itd?
Jeżeli myślimy o chlebie dla programistów to mam wrażenie, że droga nie powinna prowadzić przez patenty - może Stallmanowskie pomysły podatku->dotacji są dobrym rozwiązaniem?
Podkreślam być może - bo nie wiem. Na razie, w istniejącym systemie widziałbym nieco inne rozwiązanie - jak nie chcesz dać swojej twórczości np. na Sourceforge czy Jamendo to wyceń swoją pracę raz (i tylko raz). A później jakoś wypromuj i pozwól wykupić-uwolnić.
Nie wiem, chwilami myślę, że to pobożne życzenia ale czasem się zastanawiam, czy możliwa jest jakaś taka formuła - jakiś klon sourceforge.net gwarantujący mi, że jak kupię kopie utworu, to po iluś transakcjach np. jak 1000 osób kupi ten program za 10$ czy może po 2 latach od umieszczenia w takim serwisie utwór zostanie "uwolniony". Marzy mi się po prostu możliwość wykupu utworu "na raty" przez społeczność. Może to byłby kompromis?
Z jednej strony - twórca (czy to w sztukach programistycznych, czy audio-wizualnych czy jakichkolwiek innych) mógłby na tym zarabiać ale z drugiej strony my jako odbiorcy decydowalibyśmy, czy chcemy ten utwór (to wada pomysłów z opodatkowaniem i przekazywaniem procentu twórcom, niezależnie co (po)tworzą) i jednocześnie mielibyśmy gwarancje, że kod używanego przez nas programu będzie można z czasem zaktualizować, poprawić, że jak np.: zacytujemy fragment utworu (czy stworzymy jakiekolwiek inne dzieło zależne) to nie będą nas ganiać po sądach.
P.S. Odzywam się tu, po lekturze ustawy o prawach autorskich: jak stworzę utwór i go sprzedam osobie A, zaś potem A odsprzeda go B to mogę żądać 5% zysku z tej odsprzedaży (jeżeli cena przekraczała bodaj 100 euro). Nawet nie wiedziałem, że mogę być takim krwiopijcą Tak samo jak wielokrotnie okazywało się, że zamawiający np. bramę czy szafę "nie wiedzieli", że płaci się nie tylko za jej wykonanie ale i za projekt - że nie można wziąć rysunku - "jeszcze się zastanowię" a potem zlecić innemu rzemieślnikowi wykonania czegoś według tego projektu. Taka jest praktyka we wzornictwie, rzemiośle - nie wiem jak to wygląda w programowaniu ale myślę, że obowiązują podobne zasady: zarabia ten, kto umie wymusić by mu płacono a nie ten, kto coś robi. Dla mnie GPL, Creative Commons i podobne okazały się błogosławieństwem - nie było mnie stać na "(c)" a w ten sposób mogę się obronić przed kradzieżą własności intelektualnej. Sprawa jest banalnie prosta - sprzedajesz utwór ale na takiej licencji. Tak jak raz malujesz obraz i raz go sprzedajesz tak samo można myśleć o branżach "łatwo kopiowalnych". A do rzemiosła już nie wrócę - nie stać mnie na harówę dla właściciela zakładu ani na zarywanie nocek po to, by na projekcie zarobił ktoś inny.
Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że dla Zwykłego Użyszkodnika nie liczy się ani wydajność, ani jakość ani bezpieczeństwo ani nawet cena tylko grupa - Windowsa używa dużo osób dlatego i tylko dlatego, że dużo osób używa Windowsa. Co byśmy nie mówili o ludzkiej naturze, że jesteśmy sobie wilkiem, świnią, bliźnim itp. jesteśmy też bydłem!
Używam Debiana, bo jestem za leniwy na wieczne konfiguracje, instalacje itp. Staram się używać wersji stabilnej właśnie dlatego, że jest stabilna, że nie muszę się niczym przejmować. Co do trudności... nie wiem czy przeciętny użytkownik Windows próbował dobrać sobie komponenty systemu tak, by w 8 minut ściągnąć z aparatu 10 zdjęć przetestować kadrowanie, doświetlanie etc, a następnie w tymże czasie wykadrować jedno czy dwa, "poprawić", wstawić we właściwym miejscu pdfa zgrać z czcionką i posłać dalej.
Nie przeszkodziłyby mu kwestie programów - Windows ma cały ten chłam od Adobe... ponoć programy do tego stworzone, Windows ma Corela (w którym faktycznie da się to szybko zrobić), ale w Windowsie nie zdołałbym skonfigurować tak łatwo tylu skrótów, żeby taki bałagan graficzno-edycyjny ogarnąć (zgoda 3 miesiące dobierałem Wmy, i właściwe skrypty, żeby osiągnąć maksymalną szybkość i ergonomie ale z Windowsa uciekłem po roku męczarni z komputerem).
Kwestia "one click install" to kolejny efekt grupy jak masz paczkę to chyba masz jakiś program w swoim systemie tak skonfigurowany, że wystarczy najechać i kliknąć/nacisnąć "enter" a włączy się "dpkg -i" albo co inszego. Odkryłem kiedyś tą możliwość w Midnight Commanderze przypadkiem (chyba w Mandrivie jako rpm-cośtam - już nie pamiętam, bo nie używałem), ale na dobrą sprawę taka funkcjonalność jest banalnie łatwa do osiągnięcia.
Wybrałem aptitude i repozytoria bo w tym momencie nawet nie muszę pamiętać o aktualizacji ani o instalacji. Właściwie mógłbym tu wrzucić któryś z logów (Wy fachowcy z pewnością wiecie, który - ja użytkownik nie) i poprosić, o pomoc w zrobieniu z tego metapakietu "mój system" i aptitude/apt-get dawałoby mi to samo zawsze, co w Windowsie nie byłoby tak łatwą sprawą. A że pseudograficzny menadżer pakietów jest dla mnie równie łatwy i intuicyjny jak klikany, kwestia ergonomii, dzięki repozytoriom nie muszę nawet szukać potrzebnych mi programów. Wolę go od synaptica bo mogę dopieścić swój system i jeszcze zanim zainstaluje X-y bo mogę zlecić instalacje w konsoli równolegle do sesji X-ów i wpuścić matkę na komputer ot kwestie ergonomii.
Ponieważ moje zaliczenie zależy od obsługi Corela czy Photoshopa jestem zmuszony się z nimi mordować. Szczerze mówiąc musiałem stać się specjalistą od wykorzystania triali... ale to na ocenę. Jak chcę zrobić coś porządnej jakości to i tak wracam do Gimpa, czy Inkscape - bo zamiast wodotrysków mam funkcje, których używam i wiem, że jak coś zrobię, to się otworzy wszędzie, że nie dostane wydruku z tylko jedną warstwą z 4warstwowej grafiki.
No ale oczywiście zawsze muszę pamiętać, że jak ktoś pyta czym zrobione to "CS4 i najnowszy Corel a palety tylko Pantone" dlaczego? Bo ten, kto to odbiera jest taki jak ja - jest bydłem. Ja jak krowa patrzę na jakość i nie potrafię zrozumieć, że on jak krowa patrzy na markę.
Programista ze mnie, żaden, ale co do otwartości kodu i "specjalistycznych programów" niestety muszę stanąć po stronie RMS. W GNU jak potrzebuję np. zacytować kawałek tekstu w klasycznej grece czy sanskrycie to po prostu ściągam czcionkę, jak znam jako tako dany język to dociągam lokalizacje włączam układ klawiatury i po prostu piszę. W Windowsie licencja OEM nie pozwala mi na dodanie obsługi jakiegokolwiek języka. Mam płacić 600-800 złotych tylko dlatego, że często muszę korzystać z kilku języków?
(O problemach technicznych z dodaniem grażdanki do Corela, czy Photoshopa wolę nawet nie pisać bo to jest piekło i podziwiam wszystkich, którzy pod Windowsem potrafią złożyć "byle ulotkę" dla kogokolwiek poza Europą).
Z samym GPL-em zderzyłem się też dość brutalnie w momencie problemów ze sterownikami:
Mam dość niepopularny skaner i potrzebowałem do niego sterowników. Akurat byłem w stanie zapłacić za napisanie sterownika. Po moich "doświadczeniach" z Fedorą, Mandriwą i Knoppixem wiedziałem, że lepiej mieć źródełko, a paczki to kwestia wtórna (bo zazwyczaj pliki rpm z FC nie chciały mi się instalować w Mandriwie) - chciałem, dostać przede wszystkim źródełko a pakiet to już była kwestia drugoplanowa... okazało się, że jest trochę ludzi chętnych do napisania sterownika... nawet za ceny "2 wódki", czy "2 piwa" ale tylko jako zamknięta binarka - nikt nie chciał udostępnić kodu... brawo - zaktualizuje sobie FC do nowszej wersji (to niestety wada FC - co pół roku, rok reinstalacja do nowszego) i znowu 2 wódki za skompilowanie tego samego kodu dla jednej nowej biblioteki, różniącej się tylko numerem.
GPL nie odbiera chleba informatykom - GPL odbiera możliwość wiecznego żerowania na raz zrobionej robocie! Jeżeli chodzi o finansowanie twórców... coś niecoś o tym wiem z własnej praktyki - jeżeli faktyczny autor dostanie 20% zysków z utworu to jest szczęściarzem! W branżach łatwo kopiowalnych utworów (twórczość literacka, informatyczna, audio-wizualna) chyba nawet takiego wynagrodzenia nie wyrobisz. Obecnie są czasy takie, że to producent/posiadacz środków na wykupienie copyrightu dostaje większość a twórców tylko zatrudnia (lub w inny sposób pozyskuje ich dzieła i prawa autorskie).
Mam to szczęście, że mogę pracować na wolnych programach ale dlaczego miałbym uznawać, że jedyny funkcjonalny CAD ma być płatny? Dlaczego mam aprobować uzależnienie od jakiegoś Autocada a w konsekwencji od systemu, architektury itd?
Jeżeli myślimy o chlebie dla programistów to mam wrażenie, że droga nie powinna prowadzić przez patenty - może Stallmanowskie pomysły podatku->dotacji są dobrym rozwiązaniem?
Podkreślam być może - bo nie wiem. Na razie, w istniejącym systemie widziałbym nieco inne rozwiązanie - jak nie chcesz dać swojej twórczości np. na Sourceforge czy Jamendo to wyceń swoją pracę raz (i tylko raz). A później jakoś wypromuj i pozwól wykupić-uwolnić.
Nie wiem, chwilami myślę, że to pobożne życzenia ale czasem się zastanawiam, czy możliwa jest jakaś taka formuła - jakiś klon sourceforge.net gwarantujący mi, że jak kupię kopie utworu, to po iluś transakcjach np. jak 1000 osób kupi ten program za 10$ czy może po 2 latach od umieszczenia w takim serwisie utwór zostanie "uwolniony". Marzy mi się po prostu możliwość wykupu utworu "na raty" przez społeczność. Może to byłby kompromis?
Z jednej strony - twórca (czy to w sztukach programistycznych, czy audio-wizualnych czy jakichkolwiek innych) mógłby na tym zarabiać ale z drugiej strony my jako odbiorcy decydowalibyśmy, czy chcemy ten utwór (to wada pomysłów z opodatkowaniem i przekazywaniem procentu twórcom, niezależnie co (po)tworzą) i jednocześnie mielibyśmy gwarancje, że kod używanego przez nas programu będzie można z czasem zaktualizować, poprawić, że jak np.: zacytujemy fragment utworu (czy stworzymy jakiekolwiek inne dzieło zależne) to nie będą nas ganiać po sądach.
P.S. Odzywam się tu, po lekturze ustawy o prawach autorskich: jak stworzę utwór i go sprzedam osobie A, zaś potem A odsprzeda go B to mogę żądać 5% zysku z tej odsprzedaży (jeżeli cena przekraczała bodaj 100 euro). Nawet nie wiedziałem, że mogę być takim krwiopijcą Tak samo jak wielokrotnie okazywało się, że zamawiający np. bramę czy szafę "nie wiedzieli", że płaci się nie tylko za jej wykonanie ale i za projekt - że nie można wziąć rysunku - "jeszcze się zastanowię" a potem zlecić innemu rzemieślnikowi wykonania czegoś według tego projektu. Taka jest praktyka we wzornictwie, rzemiośle - nie wiem jak to wygląda w programowaniu ale myślę, że obowiązują podobne zasady: zarabia ten, kto umie wymusić by mu płacono a nie ten, kto coś robi. Dla mnie GPL, Creative Commons i podobne okazały się błogosławieństwem - nie było mnie stać na "(c)" a w ten sposób mogę się obronić przed kradzieżą własności intelektualnej. Sprawa jest banalnie prosta - sprzedajesz utwór ale na takiej licencji. Tak jak raz malujesz obraz i raz go sprzedajesz tak samo można myśleć o branżach "łatwo kopiowalnych". A do rzemiosła już nie wrócę - nie stać mnie na harówę dla właściciela zakładu ani na zarywanie nocek po to, by na projekcie zarobił ktoś inny.